Po raz kolejny nie wiem jak to się stało, że 10 dni w Ochotnicy w gorczańskiej ciszy minęły tak niepostrzeżenie. Miejsce jest - znów to mówię - magiczne. Niesamowite. Jedyne w swoim rodzaju. Jedyny takie na Ziemi. Zastanawiam się czasem, czy ja sam tylko na wyrost nie mam takiego o Ochotnicy zdania. Bo wiem, że są ludzie dla których jest ona jedynie górską stacją polskiego uniwersytetu, niezbyt ładną, trochę ciasnawą, ze zbyt małym bojlerem. Ale dla mnie jest ona miejscem ważnym. To tam poznaje się ludzi - tych ważnych. Tam się z nimi 'dociera', tam szuka się ciszy i spokoju i niezwykłego piękna górskich szczytów. Tam jest moja polanka, i moja łąka zawsze pełna smakowitych kani, moja studnia o spruchniałej pokrywie, czarnej jak smoła wodzie i głębi wciągającej wzrok.
I są góry. O których nie potrafię pisać inaczej, jak tylko że są święte. Potężne. Że wgryzają się głęboko w serce i prowokują do pisania tak często nienawidzonej i odrzucanej - poezji. Bo choć czasem wątpię, czy ją w ogóle pisać potrafię - góry zawsze wytłaczają ze mnie nowe strofy. I zawsze są to jednej z najbliższych mi tesktów.
Góry są jedynym takim miejscem na Ziemi. Jedynym, gdzie zostawia się za sobą wszystko po to tylko, by wszystko odnaleźć.
0 komentarzy:
Post a Comment