
Klubik rządzi. Klubik radzi. Klubik zawsze cię porazi. Poraził. Pjorónem.
Kret (czyli El Topo) prawdopodobnie narodził się w innym wymiarze - a przynajmniej w innym reżimie psychicznym. Stanowi wybuchowy miks luźnych obrazów, trochę wygląda jak wypatroszone z flaków wizje Salvadora Dali - zrówną konsekwencją kultywuje bowiem pewne reżyserskie obsesje i (noż co to innego kurna jest?!) fetysze. Przeczytałem kilka opinii na jego temat. Stanowczo nie jest to film o 'wszystkich religiach świata'. Stanowczo nie jest to 'emocjonalny spadek jodorowsky'ego' - robił on znacznie bardziej porąbane rzeczy. Opinią, która bardzo dobrze oddaje klimat i wizjonerskość filmu jest określenie go mianem 'stuletniego krwawego rzygu po zepsutym ogórku' (o ile dobrze przetłumaczyłem z żabojadomowy).
Nie wiem, czy jakiekolwiek dywagacje natury techniczno - interpretacyjnej mają tutaj sens. W sumie cechą takich filmów jest ich ainterpretacyjność - to są zamrożone strumienie świadomości, dynamicznie odczytywane przez widza - przez każdego zupełnie inaczej. Tak jest w przypadku El Topo. Że ma on przekaz - nie wątpię. Szukać go jednak więcej niż raz nie byłbym w stanie. Choć sam obraz oryginalnością i konsekwencją bardzo mi się podobał - nie pałam nieodpartą potrzebą zanużenia się w Kopiec po raz wtóry...
El Topo nie był jedynym absurdalnym akcentem ostatniego spotkania. Bo o ile Kret wytargał nasze mózgi - Piknik Shunji Iwai'ego wytargał całą resztę. Oglądanie niemego Pikniku z randomową ścieżką dźwiękową (z takimi perełkami jak soundtracki z 'Ghost in th Shell, Dawno Temu w Chinach, Lost in Translation czy Indiana Jones) z dodatkiem niedorzecznych w swoim bezkontekściu napisów z El Topo (tak, tego samego) spowodowało chyba spadek entropii kosmosu do niemal zera. Niepowtarzalna przygoda z nieprzypadkowym przypadkiem. Ku przestrodze - i inspiracji ;)
1 komentarzy:
Urok takich filmów... Nie wiem dlaczego ,ale w takich przypadkach zazwyczaj moje odczucia mijają się z opiniami, które czytam po seansie...
Post a Comment