Wednesday, August 12, 2009

Znów podobnie

Sierpień to jest zawsze koniec lata. Nie ważne są skwary, upały, drzewa zakrzepłe w galarecie ukropu i ludzie - wbici gwoździami falującego powietrza w niebo, którego chyba nawet nie ma. Sierpień zawsze jest pierwszym żółtym liściem i bezczelnością deszczu w samym ciągle jeszcze środku letnich kartek kalendarza. Gdy pojawiają się pierwsze chłodniejsze dni - pojawia się też nacja tzw. rozpaczliwych opóźnieńców.

Opóźnieńcy to dość specyficzni ludzie. Cóż z tego, że jest zimno, siąpi wkurwiająca sieczka drobnego do granic możliwości deszczu. Oni są opóźnieni. W bardzo krótkim 'oknie czasowym' wstrzeliwują się w ogólny trend ubraniowy - poza tym oknem wszkaże zawsze są opóźnieni. Są więc starsze panie ze grubymi stopami upchanymi rozpaczliwie w japonki (gruby paluch bieleje od ucisku, różowy gruzłowaty pazur palucha lśni tłustym odbiciem deszczowego nieba). Są żulje w miniówach tak mini, że słowo to samo traci swój wrodzony sens. Są panowie w drechoszortach i naramiennikach amerykańskich, całkiem nie zauważający, że już deszcz. Że zimno, że troszkę skóra cierpnie. Jest nawet niezawodna pani tleniona, o (nie)naturalnie fioletowych włosach, o powiekach rozdętych purpurowym wizażem do kości skroniowej niemalże, o ustach tak pełnych, że sama Artemida schowałaby zakłopotane wdzięki swej płodności - rozwalona w antyulotności i falach potu na dusznym, deszczowoszarowilgotnym siedzeniu autobusu, kontemplująca swoje (letnie) pierścionki, (wiosenne) falbanki i (zatęchły) smutek życia.

Koniec lata, nie ma co.

0 komentarzy:

Blogger templates

 

Copyright © SzyM Design by Free CSS Templates | Blogger Theme by BTDesigner | Powered by Blogger