Wednesday, September 16, 2009

Titicaca

Peru. Ciągle na miejscu. Czasem bez pewności dnia następnego - ale w trasie i to trasie hipnotycznie uzależniającej. Po drodze przystanki - jeden droższy od następnego, w każdym następnym albo bardziej chce się zostać albo od razu uciekać. Dookoła obcy język, obce myśli i obce spojrzenia. Brak zaczepienia dla krzyczącej o defaultowy 'urodzeniowy' standard psyche. Ale jedzie się dalej.

Wiele oczekiwań spuszczonych z karkołomnej górki już w czasie pierwszych dni, ale znacznie większa część rozdęta do rozmiarów kosmicznych, wszechświatowych. A więc - dalej.

I jeszcze tylko jedno. Podróżowanie, to uczucie całkowitego odseparowania od swojej standardowej normalności - uzależnia. Po tygodniu nie jest się już travellerem, jest się konsekwencją swojego wyboru - logiczną i bez wahania podążającą do swojego celu. To w podróżowaniu jest fajne - że ma ono cel. Nawet, gdy się go nie widzi/uznaje/neguje/odrzuca - on jest bo bez tego definicja podróży jest bez sensu.

No to jedziemy!

0 komentarzy:

Blogger templates

 

Copyright © SzyM Design by Free CSS Templates | Blogger Theme by BTDesigner | Powered by Blogger