Tuesday, April 6, 2010

Pola

Wczoraj – choć to zabrzmi głupio – poczułem się bardzo stary. Są w moim życiu rzeczy, które nieustannie się zmieniają. To przecież normalne, że zmieniamy się my i świat dookoła. Zawsze jednak wierzyłem, że pewne rzeczy nie ulegają czasowi. Np. Pola. Zawsze myślałem, że będzie za domem pustkowie, wąska i kręta polna Droga na Górkę, pod Krzyż, który zawsze tam stał, spoglądając na miasto… Pola były zawsze, w mojej głowie są odkąd pamiętam wrzącymi latami pełnymi malin i czereśni, cieniem pod gruszą i falującym gorącem nad martwą ulicą. Pola zawsze tam były, gotowe na spacer, na myśli i problemy. Ileż razy zdeptałem Drogę, ileż godzin przeleżałem w wonnych ziołach na Górce, licząc chmury, łowiąc wzrokiem ptaki, idąc tam zawsze z najmniejszym problemem – bo tam przecież był spokój i zrozumienie, tam dochodził do głosu Ktoś inny.

Teraz czuję się jakby mnie okradziono. Bo Pola zniknęły. Lub raczej – nie są tym, czym były, jeszcze do niedawna. Nawet nie pamiętam momentu straty! Jeszcze na studiach zdarzało mi się tam uciekać. Iść daleko gdzie oczy poniosą. A dziś? Z przerażeniem patrzyłem na asfaltową drogę, która przecięła moje pustkowie wpół. Mała kapliczka, zawsze zarośnięta wyką i malwami, zawsze wysoka i dostojna, tak że zadzierało się głowę by spojrzeć do środka – stoi teraz, wmurowana w bruk, otoczona szosą i rowerową ścieżką, jakby wgnieciona w ziemię. Mała, wapienna budowla, tak wiotka i nic nie znacząca. I śmieci – dookoła wszędzie śmieci. I ponumerowane patyki, które dzielą Pola między kolejnych kupców. I ludzie, od których zaroiło się tam wszędzie, zbyt sobie obcy, by nawet udawać powitanie – a mimo to jakoś pokrętnie zakłopotani, udający swoje własne życie, gdy mijają się nawzajem… Tylko wiatr pozostał ten sam, ciepły i wiosenny teraz, potem lepki od lata i zapachu kwiatów, a jesienią rozwlekający dym po polach i wyjący żałośnie w stalowych słupach. I pewnie jeszcze długo tu będzie wiał, aż w końcu zmęczy go trzaskanie oknami tych wszystkich wspaniałych domów, które rozorają Pola. I w końcu gdy bruk dosięgnie nawet Krzyż i otoczy go betonowe morze – wtedy pustkowie zniknie na zawsze, a z nim kolejne miejsce mojego powracania.

Miasto wsącza się w takie Pola jak uparty atrament nie do wywabienia. I tylko w środku czegoś tak mocno brakuje.

0 komentarzy:

Blogger templates

 

Copyright © SzyM Design by Free CSS Templates | Blogger Theme by BTDesigner | Powered by Blogger