Wednesday, June 9, 2010
I dalej
Przyszła mgła, zimna, pozawieszała na latarniach wielkie, cukrowe waty. Patrzę na prawo - drogowskaz, jaki żałosny w mroku. Na lewo - sodowe światło odległej drogi, a nad nim zamknięte korony drzew, chyba a bardzo, zbyt wielkie, pewnie rozmawiają. Na wprost ostra bryła Oja Kyrka, kościół, wreszcie drapieżny, kłuje niebo ledwo uśpione ale nie zagaszone. Za mną nasz dom, osaczony bzem i osiką, tam też płynie zimne mleko, jeszcze się jarzy ale szybko wszyscy uśpieni będą Gotlandią, żeby dziać się mogło to,co nie dla śmiertelników. Horyzont rozbrzmiewa słowikami - czy to aby na pewno one? Mgła wygania, delikatnie popycha - żeby już iść i zostawić świat tym, którzy tutaj wychodzą z cienia właśnie teraz, kiedy światło (prawie) opuściło świat.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
0 komentarzy:
Post a Comment