Przejażdżka nocnym autobusem to nielada wyzwanie tak dla psychiki jak i dla wyobraźni. Czasami się zastanawiam na ile odległe jest wnętrze nocnego autobusu od ukrytego wymiaru, najeżonej drzwiczkami Alicji z Krainy Czarów domeny nieugiętej psychozy, irracjonalnej przyczynowo-skutkowości i nieposkromionej bogini Nielogiki. Zaiste - przecież tylko w nocnych autobusach można wejść w intymny niemalże kontakt ze światkiem mody. Ileż razy podziwialiśmy niemożliwe w ramach euklidesowej racjonalności konstrukcje, w których falbanach czają się złote metki z napisami tak elektryzującymi (niektórych) jak Gucci, Versacce czy Channel. Ja sam wielokrotnie zadawałem sobie dwa pytania: w jaki sposób mechanika klasyczna pozwala na istnienie takich karkołomnych 'ubrań' (???) oraz - jak na Boga te biedne szkieleciki (ekhm - modelki) dały to na siebie wcisnąć (mnogość wielokierunkowych sił niezbędnych do owego 'wciskania' to rzecz zgoła odmienna...). I tak - wydawać się może, że świat takiej niemożliwej mody to domena szklanego ekraniku - a tu wystarczy nocą wsiąść do nocnego autobusu cierpliwie zamiatającego ulice Krakowa monotonna jazdą - i ma się całą plejadę chust, draperii, kurtyn, trapezów, bufonów, i to wszystko - na Boga! - założone na czyjeś ciała! Czemu za dnia nie widuje się takich rewelacji?
Jazda nocnym 'empekiem' to istne catharsis - dawka mocnego kawałka nierealnego życia za darmo. Polecam gorąco - najlepiej w towarzystwie odpowiedniej nuty. Massive Attack się nada. Albo Tool. Whatever.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
0 komentarzy:
Post a Comment