Byłem dziś w lesie. Powiedziałbym - normalny. Buk, grab. Brzoza. Dąb. Las jak las. No - drzewa, trochę może gęste. Trochę - przerośnięte. Trochę - powykrzywiane... Mroczne...? Nierealne? Senne??
O szlag.
No właśnie. Zamiast robić rzeczone 'hatch-checki' (dla niewyżytych tłumaczy - 'wyklucio-sprawdzania';)) rozejrzałem się wokoło, wciągnąłem ciężkie od żywicy powietrze - i ruszyłem przed siebie, porzucając za sobą nie sprawdzoną budkę sikorzą. Zastanawiam się - ilu wielonarodowych poszukiwaczy prawdy (potocznie - naukowcy) szwędając się po lasach środkowej Skandynawii ma nieodparte wrażenie, że ktoś na nich patrzy. Ja miałem, bardzo silne. I - bardzo nieprzyjemne.
Siedziała na kamieniu. Zdrętwiałem. Nie. Nie siedziała. Była wrośnięta w kamień. Pieprzone książki fantasy - się czytało to się teraz ma. Halucynacje.
Wiecie jak głośno można krzyczeć? Głośno. Gdy ktoś rusza ustami kilka metrów od ciebie - a ty słyszysz szept tuż obok ucha. Że nienawidzi ludzi. Że jest częścią mroku. Że - zamieni cię w kamień. W bruk pod stopami ludzi, w jęczący pustak w ścianie kościoła. Wrzeszczeć można mocno - nawet, gdy biegnie się przed siebie przez chłoszczące twarz leszczyny. Nawet gdy potykasz się o kamienie - zaraz to jest kurhan?? W lesie?
Nawet gdy wybiegasz na drogę relacji Burgsvik-Hemse, tuż przy niezbyt wiele mówiącym szwedzkim bilboardzie. Nawet gdy - zdajesz sobie sprawę, że skrzydła wiatraków faktycznie mielą powietrze? Że technika istnieje? Że wróżek nie ma? A tym bardziej wiedźm?
Przyjedźcie na Gotlandie. Warto. Czy przydarzyło mi się to naprawdę? A - że tak zapytam - czy faktycznie jest to aż tak istotne?
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
0 komentarzy:
Post a Comment