W pokoju obok chrapie Darek. Po polsku. Po prostu. Piętro wyżej gadają Maikke, Haikko i Tume - klną po fińsku. Słychać z intonacji. Nawet kurwa brzmi podobnie. W kuchni Veronic podśpiewuje sprośną, bretańską przyśpiewkę. Herve i Gijone uprawiają seks. Lingwistycznie - po francusku. Co z tego że słychać przez ściany. Zaraz wpadnie Szwajcar, pijany w sztos, rzuci swoje 'verfluchte' i pieprznie się do łóżka. Odkładam wypucowaną cyrylicę Bułhakowa. Myślałem, że dam radę. Chyba jednak nie dziś. Pozostaje mi tylko kończyć na lapie Marqueza - po (ola Boga, nareszcie) angielsku. I wiecie co? Jakoś rozmazuje mi się sens kilku takich słówek... Kosmopolityzm. Multinarodowość. Globalizacja.
I jeszcze jedno. Fotografowanie - no powiem, że chyba tylko pisanie wierszy daje więcej satysfakcji ;)
A za okenm mroczna Oja Kyrka i kot drze mordę, że aż w uszach wierci. A może to banshee?? Hmm - tutaj to wszystko jest możliwe...
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
1 komentarzy:
podoba mi się Twój styl pisania :) zajrzę częściej. pozdrawiam!
Post a Comment