Ogólne wrażenie - bardzo ok... Super ludzie, super obsługa. Wszystko dopięte na ostatni guzik (no może z wyjątkiem piątkowej wizyty w Oxford Union, od której mnie wybawiło przeziębienie ;)).
Anglia po raz kolejny mnie zaskoczyła Angielskością. W sumie to tak naprawdę małe miasteczka - jak Oxford - dają prawdziwy obraz Anglii. Śmierdzący Londyn ze swoimi zakurzonymi ulicami, zamglonym Hyde Parkiem i metrem-ściekiem to nie jest Anglia. Oxford - no to już coś innego ;) Przysadziste domki i niskie, strome dachy plus lekka mgiełka - wszystko dawało klimat zapomnianego zakątka świata, co wieczór rozświetlonego przez ciepłe wnętrza pubów (ANGIELSKICH pubów, kto nie widział ten nie wie ;)) No i oczywiście jest sam Uniwersytet.
Oxford Uni to miejsce jedyne w swoim rodzaju i jestem sobie teraz w stanie wyobrazić płacenie kosmicznych sum za studiowanie tam. Choć miałem styczność tylko z częścią biologiczną uczelni - i tak pozytywnie mnie ona zaskoczyła. Dodam jeszcze tylko, że posiłki w salach rodem jak z Harrego Pottera są faktem - każdy College ma swoją Salę Główną - i wierzcie lub nie, mało one ustępują klimatem i urodą tej z Pottera ;)
Jeśli doda się do tego super wrunki turystyczne i piękne otoczenie miasteczka - Oxford jest naprawdę fajnym miejscem na weekendowy wypad. Muszę tylko zastrzec, że nie w zimie. Stanowczo przedawkowali mgłę w tym roku ;)
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
0 komentarzy:
Post a Comment