Impreza miał ewidentnie dość improwizowany charakter. O tyle, o ile pani Prodziekan wykazała się jako taką rezolutnością, wypowiadając wszystkie kwestie w sposób opanowany i bez zająknięć - o tyle pan Dziekan już taki dobry nie był. Na starcie zgubił swoją kartkę - nie umiał więc sklecić popranie nawet jednego zdania, zaś jego niepewność sprawiła, że nasza rytualna odpowiedź 'Postanawiamy i przyobiecujemy' zabrzmiała raczej jak deklaracja straganiarza na Kleparzu.
Ostatecznie jednak efekt chyba został osiągnięty. Każdy otrzymał tekturowy dyplomik - zupełnie jak w podstawówce za wzorowe zachowanie. Jest to substytut, zadatek - jak kto woli - bardziej wyrafinowanego dyplomiku, odbieranego już osobiście z rąk biurw (po wcześniejszym unicestwieniu legitymacji).
Po wręczeniu dyplomików nastąpiło wysłuchanie 'Gaudeamus Igitur'. Niestety, pan dźwiękowiec zapomniał wcisnąć PLAY i gdy pani Prodziekan zamierzała już nas wypuścić, z głośników rozległo się wesołe 'A może teraz?', by ustąpić natychmiast chóralnemu rykowi 'Najweselszej akademickiej pieśni biesiadnej' (?). Po tym miejsce miała powszechna sesja fotograficzna - utogowani ex-studenci chcieli poczuć choć trochę władzy, czego owocoem były zdjęcia z fotelem Rektora w roli głównej.
Zaś po wszystkim - łącznie z nieodzownym rozliczeniem się z pożyczonej togi - wszyscy rozjechali się w swoją stronę... I tak właśnie zakończył się jeden z najważniejszych etapów naszych młodych żyć...
0 komentarzy:
Post a Comment