Lubię pierwsze razy - są takie nieokiełznane. Np. teraz - pierwszy raz rowerem przez zimowy Kraków. Powiem, że było całkiem ok... Pomijam rozjeżdżanie ciapury (południowopolski termin na rozmoknięty śnieg) skutkujące ociekającymi wodą butami. Pomijam zdziwione spojrzenia przechodniów. Całość była naprawdę ok. Z wyjątkiem zbyt krótkiego błotnika z tyłu - co skończyło się romantycznie mokrym tyłkiem.
Polecam ;)
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
0 komentarzy:
Post a Comment