Friday, October 8, 2010

Azzzzja

Azja jest taka jak się spodziewałem - jest gorąca, nawet czasem nie do wytrzymania; jest zielona - zielona od ryżu, zielona od wszelkiej maści (do tej pory tylko doniczkowych) stworzeń; wrzaskliwa, rozkrzyczana, w całej swojej tropikalnej parności - jakaś taka rozleniwiona. a Indonezja - to prostu kocioł. Przybywasz na Bali - na każdym kroku mniej lub bardziej wypieszczona hinduistyczna świątynia, proste i cudowne zielone pagórki, strzeliste stupy i ludzie - w każdym o ton jaśniejszym upatrujący potencjalnego zarobku. Ulice pulsują szaleńczym biegiem i zgiełkiem, przez wrzask ludzi, krów, kotów, samochodów czasem przebija się jakieś jękliwe, religijne zawodzenie. Czasem wpadasz w ten nurt, trochę tobą się pobawi, potem znów wypadasz kilka metrów dalej a azjatycka ulice dalej przed siebie biegnie, nie do zatrzymania. Jedziesz na Lobmbok - prom przybija o 5 rano do brzegu, powietrze jęczy odległym muezzinem - no tak, to jest kraina islamu. Do tego to morze, na horyzoncie gdzie nie spojrzeć - zamglone stożki wulkanów, wszyscy lokalni jacyś tacy jak z obrazka - i chociaż wcale nie bogaci, to roześmiani.

No i też to że jestem biologiem - to przyprawia o zawrot głowy. Gatunki z kosmosu, dziś po snorkelingu na rafie myślałe że zniosę wielkie roześmiane i zachwycone jajo. Ale prawdziwa Azja zaczyna się po zmroku, zwłaszcza jak wejdzie się w ubite uliczki, z dala od turystycznego zgiełku. Jest ciemno ale prowizoryczne kopcące latarenki dają akurat tyle światła ile trzeba. Dookoła jeszcze kręcą się ludzie, ale już zbierają się snu, gaszą dymiące piece i ogniska. Gdzieś w oddali pluska woda przelewająca się na polach ryżowych, ostre i zagięte dachy świątyń tracą drapieżność - po prostu, w momentalnej nieuchronności równikowego zmroku, wszystko zapada się w ciemność...

0 komentarzy:

Blogger templates

 

Copyright © SzyM Design by Free CSS Templates | Blogger Theme by BTDesigner | Powered by Blogger