W MOCAKu (Museum of Conterporary Art Kraków) jest obecnie czasowa wystawa "Akcjonizm wiedeński". Dla nieznających tego terminu - są to dziwne, najczęściej filmowane lub oglądane na żywo, przedstawienia z człowiekiem, jego fizjologią, niemocą i słabością w roli głównej.Ogólnie rzecz ujmując - człowiek porządny, lubiący sensowną muzykę i dobry film - może poczuć się trochę dziwnie w MOCAKu - miałem wrażenie, że każda etykietka, opis każdej pracy (lub akcji bo tak powinno się określać te natchnione dzieła) zawiera 300-400 razy więcej mądrych i potrzebnych słów niż mieści sięw danym kawałku tekstu. I że słowa te rozpreparowują sens istnienia każdej pracy na wszystkie możliwe strony, obnażając jakże przyziemną ignorancję widza, który nigdy by tylu mądrych i trudnych wyrazów nie przypiął do żadnej z owych "akcji". Bo np. mamy akcję z panem pobielonym bielinką. Stoi nad niemowlęciem, wśród korkociągów, gwoździ, nożyczek, igieł i innych niepokojąco ostrych narzędzi. Szamocze się na ziemi jak "insekt przypięty niemocą nagości egzystencji do zimnej i bezdusznej ściany". Jest też akcja z fingowanym obcięciem kciuka - poruszająca. Są wreszcie monumentalne Malaktionen Hermanna Nitscha - polegające ogólnie rzecz biorąc na przwyiązaniu grupy nagich ludzi do desek, pojeniu ich krwistoczerwonym sokiem tak aby jak najbardziej byli nim zbryzgani (dokonuje tego sam Nitsch - kapłan Malaktion - kulkowaty staruszek z siwą brodą podchodzący stoicko do związanej ofiary i podlewający ją krwawą mazią) - zaś w finale generalnie pojawia się duże zwierzęcych wnętrzności, niejednokrotnie wygarnianych z jeszcze ciepłego truchła, które wędrują w krocze lub pod piersi związanych ludzi (w jednej z Malaktion doszło wręcz do czegoś w rodzaju pływania w bebechach biorąc pod uwagę proporcję ilościową związani ludzie/bebechy). I teraz moje nieśmiałe, bardzo aroganckie i niegrzeczne pytanie - czy to jeszcze jest sztuka? Nie zrozumcie mnie źle, większość z tych akcji ogląda się z godnym polecenia zamarciem i szokiem, określoną reakcję emocjonalną (i niejednokrotnie fizjologiczną) one wywołują. Ale pytam się - czy naprawdę trzeba się w sztuce uciekać do takich ekstremów (żeby nie powiedzieć ekskremów)? Dla zobrazowania całego zjawisko - próbka rodem ze stajni pana Nitscha.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
0 komentarzy:
Post a Comment